Wspominałem wczoraj, że coś mi się przytrafiło z Tourankiem i napiszę szerzej o tym dzisiaj.
Emocje opadły a na gorąco to wiadomo, że można napisać głupot i potem się czerwienić
Otóż wyjeżdżając rano do tyrki, zauważyłem wygięty kątownik przed samochodem, potem jak wysiadłem to już nogi mi się ugięły serducho zaczęło bić dziwnym wojennym rytmem.
Wydedukowałem, że ktoś musiał chodzić po dachu, ten się zarwał i metalowe elementy pospadały sobie na spokojnie odpoczywającego Black Hunk'a.
Efekt jak na poniższych zdjęciach:
Podsumowując:
-zarysowany i wgnieciony dach
-zarysowana i wgnieciona maska
-zarysowany prawy błotnik
Zadzwoniłem do właściciela posesji, czy nie widział jak ktoś skacze po garażach, ten powiedział, że dowie się i oddzwoni.
Dzwonił w sumie 2 razy pierwszy, ze chyba wie i drugi, że to jego dzieciaki i pokryje wszelkie szkody z samochodem i garażem związane.
Szczęka mi opadła do ziemi i dużo minęło czasu zanim znalazła się na swoim miejscu...
Pierwszy raz skorzystał z ubezpieczenia OC na dzieciaki i z tego pokryte będą szkody.
Dzisiaj zawiozłem ksero dowodu i dowodu rejestracyjnego, szkodę zgłosił już w PZU około piątku mam się spodziewać telefonu od rzeczoznawcy co by oberkał auto.
Na uczciwość innych można jednak liczyć!
Mi w każdym razie klamot spadł z serca.