Dym z koła
: wt sie 09, 2022 12:00
Koledzy i Koleżanki miałem ostatnio taką mocno stresującą sytuację.
Po wymianie amortyzatorów, dosłownie kilka przejażdzek, dzień przed urlopem patrzę a na ziemi płyn hamulcowy, szybka akcja i skończyło się u mechanika wymianą zacisku w lewym kole z tyłu. Wszystko niby ok, jadę dzień później na urlop. Po ok 30km na trasie dojazd do świateł, zmiana na żółte światło i mocniejsze hamowanie, takie z 90 km/h do zera, hamulce zadziałały ok, ale nagle patrzę a tył prawa strona dymi jakby się palił, szybki zjazd na pobocze, na czerwonym przez skrzyżowanie, zainteresowanie ludzi wokół (oczywiście tylko wzrokowo, nic więcej), dzieci polecenie szybkiej wysiadki, szybki pomysł aby wziąć gaśnicę. Ale momentalnie dym znika, koło nagrzane, sama felga mocno cieplejsza od lewej.
Po 15 minutach postuju mały test (przejażdzka i hamowanie, test czy ręczny trzyma) i hamulce działają zdaje się ok, dymu nie ma. Wsiadamy i spokojnie jedziemy dalej, cały czas żona obserwuje w lusterku czy coś dymi. Ponad 350 km trasy bez akcji, 3 krótkie przystanki po drodze, cały czas jakby to koło cieplejsze od innych, ale wiadomo upał, jazda to nie było jak aby wystygło.
Dzień później na zminym przejażdzka, przyhamowanie kilkukrotne i wsyzstko zdaje się ok.
kolejny dzień później dla spokoju wizyta u lokalnego mechanika, popatrzył, podniósł, pokręcił kołem i stwierdził, ze wydaje się ok, nic nie trze , klocki grube.
Od tamtej pory ok 1kkm zrobione, chyba ok.
PYTANIE: Co to mogło być? Czy to możliwe, że po naprawie, bądź już wcześniej, tarcza była zabrudzona jakimś płynem eksploatacyjnym, a przy mocniejszym hamowaniu się przegrzało?
-- 9 sie 2022, o 11:06 --
Ach, nieco podobnie tutaj:
viewtopic.php?f=16&t=2208&start=15
MOże jakiś syf się dostał między klocek a tarczę ...
Po wymianie amortyzatorów, dosłownie kilka przejażdzek, dzień przed urlopem patrzę a na ziemi płyn hamulcowy, szybka akcja i skończyło się u mechanika wymianą zacisku w lewym kole z tyłu. Wszystko niby ok, jadę dzień później na urlop. Po ok 30km na trasie dojazd do świateł, zmiana na żółte światło i mocniejsze hamowanie, takie z 90 km/h do zera, hamulce zadziałały ok, ale nagle patrzę a tył prawa strona dymi jakby się palił, szybki zjazd na pobocze, na czerwonym przez skrzyżowanie, zainteresowanie ludzi wokół (oczywiście tylko wzrokowo, nic więcej), dzieci polecenie szybkiej wysiadki, szybki pomysł aby wziąć gaśnicę. Ale momentalnie dym znika, koło nagrzane, sama felga mocno cieplejsza od lewej.
Po 15 minutach postuju mały test (przejażdzka i hamowanie, test czy ręczny trzyma) i hamulce działają zdaje się ok, dymu nie ma. Wsiadamy i spokojnie jedziemy dalej, cały czas żona obserwuje w lusterku czy coś dymi. Ponad 350 km trasy bez akcji, 3 krótkie przystanki po drodze, cały czas jakby to koło cieplejsze od innych, ale wiadomo upał, jazda to nie było jak aby wystygło.
Dzień później na zminym przejażdzka, przyhamowanie kilkukrotne i wsyzstko zdaje się ok.
kolejny dzień później dla spokoju wizyta u lokalnego mechanika, popatrzył, podniósł, pokręcił kołem i stwierdził, ze wydaje się ok, nic nie trze , klocki grube.
Od tamtej pory ok 1kkm zrobione, chyba ok.
PYTANIE: Co to mogło być? Czy to możliwe, że po naprawie, bądź już wcześniej, tarcza była zabrudzona jakimś płynem eksploatacyjnym, a przy mocniejszym hamowaniu się przegrzało?
-- 9 sie 2022, o 11:06 --
Ach, nieco podobnie tutaj:
viewtopic.php?f=16&t=2208&start=15
MOże jakiś syf się dostał między klocek a tarczę ...